Nie ma mnie.
Od poniedziałku walczę ze skutkami ubocznymi chemii i kontrastów podawanych dzien po dniu...
Leżę w kokonie z kołdry całymi dniami,śpię,biorę zastrzyki,leki, śpię,przegryzam coś z przymusu, piję też od niechcenia,śpię ,marudzę ,mam temperaturę i tak od poniedziałku...
A jutro przyjazd rodziców,miałam być w formie i dupa :(
Dzięki mojej kochanej siostrzyczce,mam przynajmniej porządek w domku:)
Mimo wszystko cieszę sie ,że będę ich mieć przy sobie,rodzice to rodzice:)
Liczę na pomyślność,może jutro będzie lepszy dzień i opuszczę ciepły kołderkowy kokon ;)
Tymczasem oddaje się w objęcia snu;)
Bywajcie moi mili,dobrej nocy Wszystkim:*
Nabieraj sil Beatko , dobrze, ze Twoi Bliscy przyjada , to i nastroj sie moze troszke poprawi. A skutki uboczne chemii to nie przelewki , niestety.. Chemia to nie aspiryna . Ale czesto tak jest , ze , aby bylo lepiej , najpierw musi byc gorzej. Polepszenia i dobrych dni zycze. Edyta.
OdpowiedzUsuńPrzyjazd rodziców napewno poprawi Ci nastrój i da siłę :))) :*
OdpowiedzUsuń